Pogrążona w rozpaczy Shelley Wealleans od lat żyje z przytłaczającym poczuciem winy. Dziewięć lat temu, gdy zmarł jej trzymiesięczny synek, Lewis, załamana kobieta nie zgodziła się, by lekarze pobrali jego narządy do przeszczepu.
? Zastanawiałam się, czy to nie jest jakaś zemsta za to, że nie zgodziłam się, by pobrano narządy od Lewisa ? powiedziała udręczona matka w rozmowie z „The Sun”. ? Do końca życia będę mieć poczucie winy.
Shelley z Carlisle miała zaledwie 19 lat, gdy na świat przyszedł Lewis. Chłopiec cierpiał na rzadką wadę serca i przez wiele tygodni walczył o życie. Zdesperowana młoda matka i ojciec, Rob Rawlins, nie opuszczali synka ani na moment. Lewis przegrał walkę w grudniu 2004 roku.
? Podeszła do mnie pielęgniarka i zapytała, czy chcę przekazać jego narządy ? wspomina Shelley. ? Pamiętam, że od razu odpowiedziałam „nie”, bez namysłu. Nie miałam zielonego pojęcia o oddawaniu narządów, więc to był dla mnie szok. Poza tym byłam zrozpaczona, zła, rozżalona.
? Już po kilku dniach zaczęłam żałować swojej decyzji. Z początku się tym nie przejmowałam, ale gdy to przemyślałam, zaczęłam żałować. Czasami w gazetach piszą o noworodkach i dzieciach, które umierają, nie doczekawszy się przeszczepu. Dręczyła mnie myśl, że mogłam uchronić jakichś rodziców przed taką rozpaczą. Ciągle się tym katowałam.
? Gdy Mackenzie się rozchorował, czułam się jak hipokrytka. Miałam poczucie winy, bo wiedziałam, że kiedyś siedziała tu taka sama matka i czuła to samo, co ja dziś. Nie zgodziłam się, a mogłam uratować życie jakiegoś dziecka, wystarczyło po prostu powiedzieć „tak”. A teraz sama tego potrzebowałam, czekałam, aż jakaś matka powie dla mnie „tak”.
Mackenzie urodził się w maju 2009 roku. Był braciszkiem Coreya, który dziś ma osiem lat.
W tym czasie Shelley zdążyła się już rozwieść z Robem. Ich związek rozpadł się, gdy Corey miał trzy lata.
Shelley poznała nową miłość, 31-letniego Lee, w pubie, w którym oboje pracowali. Para wkrótce się pobrała. Mackenzie był ich pierwszym dzieckiem. Byli przerażeni, gdy w 26. tygodniu ciąży badanie wykazało, że serce ich synka nie rozwija się prawidłowo. Problem polegał na czymś innym, niż w przypadku Lewisa, lekarze twierdzili, że to pech, a nie wada genetyczna.
Kilka dni po urodzeniu Mackenzie przeszedł operację serca, która zakończyła się sukcesem. Wkrótce wrócił z rodzicami do domu, szczęśliwy i zdrowy. ? Wyrastał na psotnego malucha, był rozpuszczony do granic możliwości. Po prostu cieszyliśmy się, że się z tego wywinął ? mówi matka.
I wtedy zupełnie niespodziewanie w lutym 2011 roku wszystko się zmieniło. Shelley znalazła 18-miesięcznego synka leżącego bez ruchu w łóżeczku. Matka natychmiast zawiozła go do szpitala. ? To było serce. Potrzebny był przeszczep ? wspomina.
? Trafił na początek listy oczekujących, bo sytuacja była krytyczna. Powiedziano mi, że jeśli znajdzie się serce, moje dziecko będzie można uratować. Siedziałam przy łóżeczku synka całymi dniami i zapewniałam go, że wszystko będzie dobrze. Wcale nie wiedziałam, czy będzie dobrze.
? Czekaliśmy w rozpaczy długie 60 dni, ale dawca się nie znalazł. I wtedy do mnie dotarło, jak strasznie musiała rozpaczać jakaś inna biedna matka, która przechodziła przez to samo co ja, gdy nie zgodziłam się na pobranie narządów od Lewisa.
? Miałam nadzieję, że jednak znajdzie się jakaś matka, która okaże się odważniejsza i silniejsza ode mnie. Niestety, nikt tego nie powiedział.
W maju 2011 roku roku Shelley i Lee zmuszeni byli podjąć dramatyczną decyzję o odłączeniu Mackenziego od maszyn podtrzymujących życie.
? Ze względu na chorobę synka nie mogłam przekazać jego narządów do przeszczepu ? wspomina matka.
Gdy w lipcu 2012 roku na świat przyszła ich córeczka, Madison, oboje rodzice wiedzieli, co robić.
? Miała zaledwie 52 tygodnie, kiedy wpisywałam ją na listę dawców narządów. Była najmłodszą osobą w Wielkiej Brytanii na tej liście ? mówi Shelley. ? Ja już do końca życia będę mieć poczucie winy, ale mam nadzieję, że moja historia zainspiruje innych do wpisania się na listę dawców narządów.